sobota, 30 stycznia 2021

2 lutego- święto Ofiarowania Panskiego - Matki Boskiej Gromnicznej

 

Moc w gromnicy uśpiona…

W Polsce święto Ofiarowania Pańskiego ma charakter zdecydowanie maryjny i zwykle zwane jest świętem Matki Bożej Gromnicznej. Tak jak Maryja wniosła Jezusa – Światło do świątyni jerozolimskiej, tak też przynosi dziś Jezusa – Światło wszystkim wierzącym. Symbolem tego Światła świata są poświęcane w kościołach gromnice.

Istnieje, dziś nieco zapomniany, ale przed laty słynny obraz młodopolskiego malarza, Piotra Stachiewicza, zatytułowany „Matka Boska Gromniczna”. Wspomniane malowidło ukazuje Maryję ubraną w białą, zwiewną, jakby,, wtopioną’’ w śnieżny pejzaż suknię i otuloną – modą wiejskich kobiet – chustą opadającą na ramiona.
Jednak uwagę wpatrującego się w obraz przykuwa nie tylko ukazana na tle rodzimego, zimowego krajobrazu postać Matki Bożej, lecz także trzymana przez Nią w prawej dłoni gromnica, której wręcz nienaturalnie przedstawiony przez artystę płomień nie tylko rozjaśnia nocne ciemności, ale i odstrasza stado wilków, czyhających na ludzkie domostwa.
To właśnie ten płomień „budzi” moc uśpioną w gromnicy…

Ocalić od zapomnienia…

Współczesny człowiek, zafascynowany coraz to nowymi osiągnięciami techniki, na co dzień pochłonięty mnóstwem spraw, interesów i spotkań biznesowych, nie przywiązuje szczególnej wagi do tej wyjątkowej świecy, w którą Kościół każe nam się wpatrywać drugiego lutego, w uroczystość Ofiarowania Pańskiego. Dawniej, poświęcone tego dnia gromnice, niesiono do domów zapalone. Uważano, aby podmuch wiatru nie zgasił świecy, gdyż zapowiadało to śmierć w rodzinie. Od płomienia gromnicy zapalano lampkę przed świętym obrazem, rozpalano także na nowo domowe ognisko, co miało symbolizować zgodę i miłość wśród domowników. Następnie gospodarz domu z zapaloną gromnicą obchodził całe gospodarstwo, klękając na progu każdego pomieszczenia, aby w ten sposób zażegnać wszelkie złe moce. Dymem z gromnicznego płomienia kreślił znak krzyża na belce sufitowej lub futrynie okiennej, co miało chronić dom przed pożarem i letnimi nawałnicami. Na końcu tego swoistego obrządku błogosławił w podobny sposób swoją trzodę w stajni i pola uprawne.
W zamożniejszych rodzinach najczęściej przechowywano gromnice w lichtarzu, na honorowym miejscu, w wiejskich chatach umieszczano je za świętym obrazem, najczęściej obok palmy wielkanocnej. Zapalano je podczas wieczerzy wigilijnej, w czasie wizyty duszpasterskiej, w obliczu różnych kataklizmów (m. in. w chwili powodzi czy wichury) oraz w momencie, kiedy kapłan przynosił choremu Najświętszy Sakrament.

Moc uśpioną w gromnicy „budzono”, zapalając ją w oknach wiejskich chat, gdy do zagród zbliżały się zimą wygłodniałe, wilcze watahy i porywały domowe zwierzęta, a niekiedy nawet i ludzi (do takich wydarzeń nawiązuje właśnie wspomniany obraz Stachiewicza). W tej sytuacji człowiek był całkowicie bezradny i swoją ufność pokładał jedynie w opiece Matki Bożej, dlatego nocami w oknach można było dostrzec nikły płomień świecy.
Gromnicę świecono również latem, gdy zbliżała się burza. Ustawiano ją najczęściej w tym oknie, za którym gromadziły się ciemne chmury, zapowiadające nawałnicę. Wszyscy domownicy gromadzili się na modlitwie wokół jasnego, uspokajającego płomienia tej świecy, aby prosić Maryję o opiekę nad całym gospodarstwem: drewnianym domem najczęściej krytym strzechą, drewnianymi zabudowaniami gospodarskimi, stodołą pełną siana czy słomy. Bardzo szybko można było wówczas stracić dorobek całego życia – wystarczyło jedynie uderzenie pioruna…
Obecnie coraz bardziej odchodzi również w zapomnienie piękny, katolicki zwyczaj, do którego dawniej przywiązywano niezwykłą wagę. Otóż konającemu wkładano do ręki zapaloną gromnicę. Jej światło, symbolizujące Chrystusa, miało pomóc umierającemu przejść bez lęku i z wiarą na zbawienie wieczne na drugą stronę życia. Płomień świecy zdmuchiwano, gdy konający wydał ostatnie tchnienie.

Współcześnie wielu z nas umiera w szpitalu, niektórzy giną w przeróżnych wypadkach, jeszcze inni odchodzą w samotności i trudno w takich sytuacjach o światło tej niezwykłej świecy. Zdarzają się jednak i takie przypadki, że zgromadzona wokół umierającego rodzina, nie przywiązuje znaczenia do zapalonej w chwili konania gromnicy. Obrządek ów, będący niegdyś swoistym świadectwem wiary, dzisiaj sceptyków wręcz śmieszy, a innym wydaje się być coraz bardziej pozbawiony sensu. Niestety, w naszym coraz bardziej zlaicyzowanym świecie, powoli zanika wiara w moc tej płonącej wówczas świecy, która ma przecież pomóc umierającemu przezwyciężyć duchowe ciemności, wynikające z popełnionych za życia grzechów i oświecić jego dalszą drogę! To przecież w tej sytuacji wypada wezwać na pomoc Maryję w Jej,, gromnicznym’’ znaku, Tę, którą przez całe życie prosimy, aby modliła się za nami szczególnie,, w godzinę śmierci naszej’’.

Świadectwo burzą pisane

Kult gromnicy zaszczepiła we mnie babcia. Pamiętam, jak w przededniu święta Ofiarowania Pańskiego wyjmowała z szafy starannie owiniętą w biały papier gromnicę, jak odświeżała błękitną wstążkę, aby następnego dnia przewiązać nią świecę i ozdobić ją zielonymi gałązkami asparagusa. Z tak przygotowaną gromnicą szła do kościoła. Po powrocie do domu zapalała na stole świecę i odmawiała „Pod Twoją obronę”...
Pamiętam z dzieciństwa, że ilekroć nadciągała burza albo do wsi spadał z gór halny, który w lesie przewracał jodły jak zapałki, babcia zawsze ustawiała tę niezwykłą świecę przed wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, zapalała ją i sięgała po różaniec…
Osobiście również doświadczyłam – po prostu wręcz cudownej – interwencji Matki Bożej Gromnicznej. Była ostatnia niedziela maja 2014r. Po południu, jednocześnie od wschodu i zachodu, zaczęły gromadzić się nad moją miejscowością ciemne, nabrzmiałe deszczem chmury, a z daleka dochodziły zbliżające się odgłosy burzy. Było parno, powietrze zdawało się „znieruchomieć”, jakby „zastygnąć” w oczekiwaniu na mającą się rozpętać nawałnicę, która zbliżała się wielkimi krokami.

P. Stachiewicz "Matka Boża Gromniczna"
P. Stachiewicz „Matka Boża Gromniczna”

Nie zdążyłam wyłączyć komputera, gdy niebo przecięła ogromna błyskawica – to zbierające się burzowe chmury spotkały się na nieboskłonie, a na ziemię posypały się gradowe kule. Zamknęłam okno, a zapalając gromnicę,,, obudziłam’’ uśpioną w niej moc i – przykładem babci – sięgnęłam po różaniec. Odmawiając,, zdrowaśki’’, wpatrywałam się w uspokajający płomień świecy, mocno wierząc, że wiosenna burza szybko przeminie. Tymczasem poorane błyskawicami niebo pozostało ciemne przez prawie dwie godziny, a szalejąca nawałnica wyrządziła wiele szkód. W pewnym momencie rozległ się potężny huk. To piorun trzasnął w nasz dom! Sąsiadka potem opowiadała, że widziała ok. 15 cm – jak określiła – czerwoną „kreskę”, która uderzyła w zewnętrzną ścianę domu, odbiła się od muru i „rozsypała” w powietrzu. Następnie rozległ się potężny huk, osobiście przypominający mi odgłos jakby metalicznego wybuchu, tak potwornego, że nie sposób go z niczym porównać!

Niejeden teraz pomyśli, że nic w tym dziwnego; przecież pioruny uderzają w domy i nic złego się nie dzieje! To prawda, ale… nasz niemal stuletni budynek wciąż nie posiada piorunochronu! Według wszelkich praw rządzących przyrodą, tamtej burzowej niedzieli, nasz dom i my, jego mieszkańcy, powinniśmy byli przestać istnieć!
Faktem jest, że w wyniku uderzenia gromu, spalił się nam sprzęt komputerowo-telewizyjny, że w gniazdkach elektrycznych pojawiały się płomienie ognia i iskry, że przeżyliśmy chwile prawdziwej grozy, ale faktem pozostaje również i to, że ocalały nasze mieszkania, i że nikt nie stracił najcenniejszego daru, jakim jest życie…
Nie wiem, jak moi sąsiedzi, ale osobiście uważam i mocno wierzę, że to Maryja w znaku gromnicznej świecy objawiła swoją moc, aby ocalić i nas, i nasz życiowy dobytek.
Dziękuję Ci, Matko Boża Gromniczna!

Izabela Marciniak

informacje ze strony: https://krolowa.pl/moc-w-gromnicy-uspiona/#more-5031

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz