Kiedy zapytano ją, co uczyniłaby, spotkawszy swoich prześladowców, powiedziała: „Uklękłabym, aby ucałować ich ręce, gdyż gdyby się to nie stało, nie byłabym dzisiaj chrześcijanką i zakonnicą”.
Kiedy miała siedem lat, arabscy handlarze porwali ją z domu
rodzinnego i sprzedali do niewoli. Mała Sudanka doznała takiego szoku,
że zapomniała nawet własnego imienia. Porywacze nazwali ją Bakhita, co
po arabsku znaczy „szczęściara”. Dla kilkuletniej niewolnicy to słowo
musiało brzmieć jak okrutne szyderstwo. Okazało się proroctwem. Wiele razy sprzedawano ją i odsprzedawano. Właściciele chłostali ją za
najmniejsze przewinienia. Okrutną pamiątką z niewoli pozostał tatuaż.
Wycinano go brzytwą na ciele niewolnic, a świeże rany zasypywano solą.
Ofiary mdlały z bólu. Nadzieja na odmianę losu pojawiła się z chwilą,
gdy młodą niewolnicę zakupił włoski konsul w Chartumie. Bakhita po raz
pierwszy doświadczyła, że ktoś traktuje ją po ludzku. Kiedy konsula
odwołano z Sudanu, Bakhita wraz z nim trafiła do Włoch. Zamieszkała w
okolicach Wenecji. Kiedy jej właściciele udali się w służbową podróż,
oddali Bakhitę „na przechowanie” do domu zakonnego sióstr od św.
Magdaleny z Canossy. Tam młoda Afrykanka odkryła Boga.
Mając 21 lat, przyjęła chrzest i imię Józefina. Tego samego dnia przyjęła także bierzmowanie i Eucharystię. Widywano ją później często, gdy całowała chrzcielnicę i szeptała: „To tu stałam się córką Boga”. Mimo nalegań ze strony swych właścicieli, by powrócić na służbę, Bakhita postanowiła pozostać w klasztorze. Jako osoba pełnoletnia cieszyła się wolnością, którą gwarantowało jej włoskie prawo. 8 grudnia 1896 r. Józefina Bakhita złożyła śluby zakonne.
Czarna siostra wykonywała najprostsze posługi w domu zakonnym w miasteczku Schio. Była kucharką, praczką, szwaczką, furtianką. Jej pokora, prostota, uśmiech podbiły serca mieszkańców Schio, którzy mówili o niej: nasza ciemnoskóra Matka. Lubiła powtarzać: „Bądźcie dobrzy, kochajcie Pana, módlcie się za tych, którzy Go nie znają. Bądźcie świadomi szczęścia, polegającego na tym, że wy Go znacie!”. Siostra Józefina odeszła do wieczności, dożywszy osiemdziesiątki. Jej pogrzeb zgromadził tłumy. Ludzie mówili, że umarła święta.
Mając 21 lat, przyjęła chrzest i imię Józefina. Tego samego dnia przyjęła także bierzmowanie i Eucharystię. Widywano ją później często, gdy całowała chrzcielnicę i szeptała: „To tu stałam się córką Boga”. Mimo nalegań ze strony swych właścicieli, by powrócić na służbę, Bakhita postanowiła pozostać w klasztorze. Jako osoba pełnoletnia cieszyła się wolnością, którą gwarantowało jej włoskie prawo. 8 grudnia 1896 r. Józefina Bakhita złożyła śluby zakonne.
Czarna siostra wykonywała najprostsze posługi w domu zakonnym w miasteczku Schio. Była kucharką, praczką, szwaczką, furtianką. Jej pokora, prostota, uśmiech podbiły serca mieszkańców Schio, którzy mówili o niej: nasza ciemnoskóra Matka. Lubiła powtarzać: „Bądźcie dobrzy, kochajcie Pana, módlcie się za tych, którzy Go nie znają. Bądźcie świadomi szczęścia, polegającego na tym, że wy Go znacie!”. Siostra Józefina odeszła do wieczności, dożywszy osiemdziesiątki. Jej pogrzeb zgromadził tłumy. Ludzie mówili, że umarła święta.
informacje ze strony: https://kosciol.wiara.pl/doc/490597.Szczesciara-sw-Jozefina-Bakhita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz