Bitwa ze wspomaganiem
„Z bazyliki Piotrowej uczynię stajnię dla moich koni!” – odgrażał się
sułtan Selim II. Nie wyglądało to na puste przechwałki. Sto lat
wcześniej tureckie imperium zdobyło Konstantynopol, stolicę wschodniego
chrześcijaństwa. Teraz żarłocznie pochłaniało kolejne połacie Europy.
Sztandar proroka łopotał już na Bałkanach, na Węgrzech, zagroził
Wiedniowi. Padła wyspa Rodos, padł Cypr. Po Adriatyku uganiała się flota
turecka, atakując weneckie placówki. W Europie Zachodniej nie rozumiano
powagi sytuacji. Francja wręcz namawiała Turków do akcji zaczepnych
przeciw swoim rywalom. Jedynie papież Pius V próbował zorganizować jakąś
koalicję. Wreszcie udało się stworzyć Świętą Ligę – sojusz Rzymu,
Wenecji i Hiszpanii. Tylko tyle. Ale Pius V liczył na „tajną broń” –
Różaniec. „Brat chodak” – tak o nim mówiono – nie pasował do swoich
poprzedników, papieży renesansu. Żył surowo, po wyborze nie zdjął nawet
swojego dominikańskiego habitu. Choć nie zaniedbywał żadnych niezbędnych
działań, modlitwę uważał za środek najskuteczniejszy.
Gdy u brzegów Sycylii zaczęła gromadzić się chrześcijańska flota, Pius V
zorganizował „drugi front”. Na jego prośbę w całej Europie miliony
ludzi pościły i odmawiały Różaniec w intencji zwycięstwa. Papież spędzał
długie godziny na modlitwie w swojej kaplicy. Każdego dnia ulicami
Rzymu ciągnęły procesje bractwa różańcowego z obrazem Matki Bożej
Śnieżnej. Również załogi okrętów, na prośbę Piusa, codziennie odmawiały
Różaniec. Rankiem 7 października 1571 roku flota chrześcijan starła się z
turecką armadą w Zatoce Korynckiej, w pobliżu miasta Lepanto.
Zanim słońce zaszło, z dumnej floty „pana całej ziemi” zostały tylko
drzazgi pływające w czerwonej od krwi wodzie. Trzydzieści tysięcy Turków
poległo lub zostało rannych, trzy tysiące dostało się do niewoli.
Piętnaście tysięcy chrześcijańskich wioślarzy-niewolników odzyskało
wolność. Chrześcijan poległo 8 tysięcy, a 21 tysięcy odniosło rany.
Wśród tych ostatnich był pewien młody Hiszpan. Nazywał się Miguel de
Cervantes, późniejszy autor „Don Kichota”. Do końca życia chwalił się
udziałem w bitwie pod Lepanto, „najszczytniejszej potrzebie, jaką
widziały wieki przeszłe i obecne, i jaką przyszłe mają nadzieję
oglądać”. Bezwładną rękę traktował jak zaszczytną pamiątkę. „Wolę to, że
byłem obecny w tej wspaniałej bitwie, niż od moich ran być wolny, nie
biorąc w niej udziału” – napisał.
Gdy posłaniec z wieścią o zwycięstwie dotarł do Rzymu, papież, dzięki
widzeniu, które miał w dniu bitwy, wiedział o wszystkim. Na pamiątkę
ocalenia chrześcijaństwa ogłosił 7 października świętem Matki Bożej
Zwycięskiej. Nieco później zmieniono nazwę na obchodzone do dziś w całym
Kościele święto Matki Bożej Różańcowej. Wenecjanie po bitwie postawili w
swoim mieście kaplicę ku czci Matki Bożej Różańcowej. Na jej ścianie
widnieje napis: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maryja różańcowa
uczyniła nas zwycięzcami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz