Zgodnie z tymi opisami Andrzej Bobola – herbu Leliwa, urodzony w 1591 r. w Strachocinie koło Sanoka – był mężczyzną średniego wzrostu, krępym. Miał ciemne włosy i brodę, ale wcześnie zaczął siwieć. Wstąpił do jezuitów jako 20-latek.
Przez 46 lat przeżytych w zakonie Andrzej Bobola mieszkał w kilkunastu miejscowościach, posyłany tam, gdzie akurat był potrzebny. Pracował jako kaznodzieja, spowiednik, nauczyciel, rektor kościoła. Podczas zarazy w Wilnie z wielkim poświęceniem pomagał chorym. Uważany był za świętego kapłana.Był już po sześćdziesiątce, kiedy trafił do Pińska na Polesiu, na terenie dzisiejszej Białorusi. Jako wędrowny misjonarz i kaznodzieja odwiedzał okoliczne wsie. Była to praca prawdziwie misyjna, bo ludzie żyli tam dziko, praktycznie nie znali żadnych sakramentów poza chrztem i żadnych modlitw poza „Hospody pomyłuj”. Hołdowali wielu zabobonom i przesądom.
Wsie były rozrzucone wśród lasów i bagien, nie było dróg. O. Bobola wędrował od osady do osady i mówił ludziom o Jezusie, spowiadał, udzielał ślubów, odprawiał msze święte. Odwiedzał zarówno tych, którzy przyznawali się do katolicyzmu, jak i tych, którzy uważali się za prawosławnych. Zdaje się zresztą, że i jedni, i drudzy często nie widzieli różnicy między tymi określeniami. Przyczynił się do tylu nawróceń, że nazywano go „duszochwatem”, czyli łowcą dusz.
Męczeństwo św. Andrzeja Boboli
Po wybuchu powstania Chmielnickiego na Ukrainie w 1657 r. zrobiło się niebezpiecznie również na przygranicznej Pińszczyźnie. O. Bobola wyjechał z Pińska, ale kozacy dogonili go na drodze między wsiami Janów i Peredił. Tam zaczęło się jego męczeństwo, o którym watykańska Kongregacja ds. Świętych Obrzędów i Ceremonii niemal sto lat później napisała, że w historii Kościoła nie zanotowano drugiego równie tak okrutnego. Kiedy czyta się relacje świadków, trudno wręcz uwierzyć, że ludzki organizm może znieść tak wiele.
Kozacy zapytali o. Bobolę, czy jest księdzem, a on potwierdził i radził im się nawrócić. Rozebrali go i dotkliwie pobili nahajkami. Wybili mu zęby, zdarli paznokcie i skórę z rąk. Potem wlekli za końmi do Janowa. Tam zaprowadzili go do drewnianej szopy, która była używana jako rzeźnia, i dali upust bestialskiej inwencji.
Wielu mieszańców wsi obserwowało tę straszną scenę przez szpary w ścianach budynku i potem ją opisało. Oprawcy między innymi przypiekali jezuitę ogniem, zdarli mu skórę z głowy i pleców w kształcie tonsury i ornatu, wyłupili oko i obcięli wargi, uszy i palce. Kiedy wzywał Jezusa i Maryi, zrobili mu dziurę w karku, wyciągnęli język i obcięli go u nasady. W końcu powiesili ofiarę głową w dół, a kiedy umęczone ciało drgało w konwulsjach, naigrawali się, że „Lach tańczy”. Dowódca dobił go szablą.
informacje ze strony: https://pl.aleteia.org/2018/05/16/sw-andrzej-bobola-tak-okrutnego-meczenstwa-w-historii-kosciola-nie-zanotowano-wszyscy-swietni/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz